MeDuZa Administrator
Dołączył: 26 Sie 2005 Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Przemyśl
|
Wysłany: Pią 19:19, 11 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Łzy&Virgin - Krosno - relacja.
Od kilku godzin mam włączoną stronę z panelem i tytułem notki u góry, ale jakoś nie mogłam się za nią zabrać i w tym czasie oglądałam sobie fotki różnych wykonawców i czytałam strony internetowe dwóch aktorek. "Ale to przecież teraz nieważne jest.".
Czas się zmobilizować.
Do Krosna dotarliśmy jakoś kawałek przed 18:00. Od razu poszliśmy do Hali Sportowej, która, nie powiem, prezentuje się świetnie - nowoczesna przede wszystkim. Zdziwiło mnie to, że wszędzie byli wojskowi ochroniarze, jak ja to sobie nazwałam. Na parkingu byli nawet z psami ;>. Przy wejściu przedzierali troszkę bilety, mało co się nie wkurzyłam, ale looz. Mili kazali nawet otworzyć torebkę, a była tam moja cyfrówka i już myślałyśmy, że nie będzie można jej wnieść, ale obeszło się bezproblemowo. Wprost nas był sklepik Łez, więc od razu tam poszłyśmy. Naszywek jak zwykle nie było ;/. Kupiłam sobie nową koszulkę (z Aniołem) i naklejkę (jeszcze nie wiem po co). Potem udałyśmy się na poszukiwanie łazienki, a po znalezieniu i powrocie z niej już wpuszczali na halę... Weszłyśmy. Ludzie zajmowali miejsca. Zadzwoniłam do taty i zaczał mi tłumaczyć, gdzie są. Powiedział, że na żółtych siedzeniach, ale ja byłam na wprost żółtych siedzeń, a ich nie widziałam, więc poprosiłam, żeby mi pomachali albo wstali - żebym ich zauważyła. Nagle dostałam olśnienia - to nie był te żółte siedzenia... Te właściwie były po przeciwnej stronie. No cóż, są ludzie i ja, LoL ;D. Zostawiłyśmy rzeczy moim rodzicom i poszłyśmy pod scenę. Była płachta, że to sobie tak nazwę, Łez, więc nie muszę mówić, że oczywistą rzeczą było, że właśnie oni zagrają najpierw. Zrobiłam zdjęcie owej płachcie i... padła mi bateria. Myślałam, że mnie coś trafi. Przecież dzień wcześniej sprawdzałam i jakoś nie zanosiło się na to, żeby miały mi się skończyć baterie. Poszłam spytać ochroniarzy, czy kupię gdzieś tu baterie, ale niezbyt się orientowali. Nie ma to jak mieszkać w niedużym mieście, a nie wiedzieć, gdzie jest czynny kiosk. Pff. Grunt, że mój tata nakręcił mi koncert na kamerze ;D. Większość Łez i kawałek Virgin, bo w kamerze, jak na złość, bateria też padła. To się nazywa złośliwość rzeczy martwych... Do koncertu było pół godziny, a robiło się coraz tłoczniej. Stałyśmy z Milą prawie przy barierkach. Prawie, bo przed nami były jakieś panienki. Za nami, to nawet nie mówię jakie panienki były, bo to nie podlega komentarzowi. Sklinały równo, szczególnie pani Q. "Ludzie kultury nie macie, nie ryjcie się, bo..." [między każdy z wyrazów wstaw brzydkie słowo na literkę 'k', mające pięć liter, natomiast w miejsce kropek możesz wstawić dowolnie wybrane przekleństwa.]. Taaak, ona to był po prostu przykład kultury wybrany przez los. Po prostu jakaś niewyżyta blondynka, która mówiąc o kulturze, sklina jak szewc. Prh. No cóż, bywa. Przed rozpoczęciem koncertu przespacerowałam się jeszcze ze dwa razy odpowiednio wolno, żeby każdy mógł spokojnie przyjrzeć się słoneczku Łez ;P. Jak już wróciłam, to stała obok mnie taka dziewczynka, po którą co chwilę latała matka i mówiła, że ją zduszą, zgniotą, wcisną w barierki, żeby tam nie stała, blablabla, a na końcu szarpnęła nią i tyle ją widziałam. A szkoda, bo zagadałam do niej nawet. Barierki były niestabilne, powiedzmy sobie szczerze... Ochroniarze wojskowi co chwilę darli się i prostowali je, grozili, że się złamią, zupełnie jakby kogoś to obchodziło. Przecież właśnie o to chodziło... Scena miała wysokość ok. 160 cm, czyli była kilka centymetrów niższa ode mnie, ale i tak między sceną a barierkami była spora odległość, więc zbytniej różnicy to nikomu nie robiło. Chwilkę przed rozpoczęciem koncertu byłyśmy już w pierwszym rzędzie, przed samymi barierkami. Mniej więcej w tym czasie zagadałam do jakichś miejscowych dziewczyn i zapoznałyśmy się z nimi, a konkretniej z Kaśką. Pogadałyśmy trochę, itd. Co do ludzi, to hmm... 3/4 tych pod sceną to były cukierkowe panienki z lukrowymi kolczykami i dwucentymetrową tapetą - dramat. Wszystkie wystylizowane na Dodę. "Fanatyzm niszczy...". Generalnie było widać, że ludzie czekają właśnie na Dodę. Mówili, że jest taka i owaka, ale czekali na nią. No nic. Ktoś z zespołu patrzył przez dziurkę w płachcie ;P i cały czas próbowałam tego kogoś, a właściwie to oko tego kogoś, pokazać Mili, ale ona i tak nie widziała ;P. Zabrzmiały pierwsze nuty "Dla miłości warto", spadła płachta, Ania zaczęła śpiewać. Miała na sobie czerwony strój, ten sam co ostatnio w Przemyślu. Później były "Westchnienia i szepty", "Narcyz". Dalszej kolejności nie pamiętam. O mało co nie trafiłabym do śpiewania "Pierwszej Łzy" przez Milę, ale nie chciałam ;P. Poszła jakaś dziewczyna za mną. Aldona? Chyba tak. Powiedziała Ani, że nie chce śpiewać do mikrofonu. Ja ludzi nie rozumiem. gdybym mogła to bym całe życie śpiewała do mikrofonu, a ta ma taką okazję i nie chce. Poza tym nie znała nawet słów refrenu -.-. Śpiewała dwa razy to samo, dwie pierwsze linijki ("Bo Ty i ja, Anioły dwa, mijamy sie każdego dnia. Bo Ty i ja, Anioły dwa, mijamy się każdego dnia."), LoL. Ja tam chętnie bym sobie pośpiewała na scenie, ale jakoś nigdy nie chcę iść na "Pierwszą Łzę". No cóż, odbiję to sobie w życiu zawodowym, buaha ;D. Poczekacie, zobaczycie . Ania się uśmiechnęła do mnie dużo razy, ha ;D. No serio, kurde. Tak, wiem, mam problemy ;D. Ale to jest takie genialne, jak wiesz, że ktoś uśmiecha się do Ciebie, tylko do Ciebie, właśnie do Ciebie. Na koncercie poskakałam sobie, wybawiłam się. Na "Ance" jak zwykle poleciał welon, ale jak zwykle nie w moją stronę. W trakcie koncertu Ania przebrała się w biały strój, na "Jak Anioł" miała skrzydła, ale co ja będę logiczne rzeczy wypisywać. Później Ania powiedziała o urodzinach Dawida i w pół jej słowa wszyscy zaczęli śpiewać głośno "sto lat". W ogóle podczas koncertu z tyłu, na dużym ekranie, leciały teledyski i różne takie inne rzeczy ;p. A potem Ania wzięła dwie pałeczki i grała sobie tak z boku perkusji, a póżniej rzuciła je w publiczność. Koncert dobiegł końca, zespół zszedł ze sceny, ale zaczęliśmy się drzeć, żeby wrócili, oczywiście drzeć zaczęła się Mila ;D, bo jak inaczej ;D. Przyszli. Adam spytał, kto chce piórko i rzucił je. Potem przyszła Ania w czarnej bluzce i błyszczących spodniach oraz czarno-złotym płaszczyku z kapturkiem ;P. No i oczywiście "Zamykasz drzwi i odchodzisz" oraz "Jestem Jaka Jestem". Szkoda, że teraz w repertuarze nie mają "Niebieskiej sukienki", "Przeboju" i "Modlitwy" ;-(. Kiedyś doczekam koncertu, gdzie zagrają wszyściuchne piosenki ;P i już ;P. No i sobie poszli . Nie szłyśmy do nich z Milą, bo doszłyśmy do wniosku, że po koncercie Virgin przecież i tak będą, a jak stąd się teraz ruszymy to już nie będzie najmniejszej możliwości dostania się na to samo lub tak samo dobre miejsce. No to wcale nie ruszałyśmy się. Wojskowi ochroniarze przesuwali barierki, bo na Virgin miały być efekty specjalne, czyli po prostu fajerwerki, no bo inaczej tego nie nazwę. E tam, Łzy przecież też tak kiedyś miały ;P. Powiesili płachtę virginowską, a międzyczasie śpiewaliśmy sobie wszyscy "Kto dogoni psa" ;D. Publiczność była nakręcona . Ludzie za nami spodziewali się półnagiej Dody, o czym mówili co chwilę. Bywa. Płachta spadła, zaczęli się "Inni przyjaciele", przyszła Doda w białym komplecie w czarne paski oraz w czarnym kapeluszu. Drugą piosenką była "Szafa", do której Doda zapomniała słów. "Ja nie znam słów, hahah" [wiecie, jaki śmiech] i podeszła do Tomka, a on powiedział jej na ucho początek i zaczęła śpiewać gdzieś od drugiej linijki. Później nawet nie pamiętam co było, chyba "To Ty". Kolejności nie pamiętam, ale grali: "Znak pokoju", "Mam tylko Ciebie", "Kolejny raz", "Mój M.", "Dla R.", "Dezyda", "Superstar", "Material girl", "Dwie bajki", "Nie zawiedź mnie" i "Na niby" z czego jedna "Dżaga" i "Material girl" to był bis. Gdzieś tak po drugiej, trzeciej piosence Doda zrzuciła ciuszki, a mianowicie zdjęła górę i spodnie, jednym ruchem ręki, LoL. Została w czarnym prześwitującym stroju. Potem przebrała się w czarną miniówkę. W ogóle to baaardzo dziwne, ale miała takie rękawiczki jak Ania... Ze trzy minuty przymierzała się do tego, żeby zejść ze sceny, ale łątwo nie było, bo miała, jak już wspomniałam, miniówkę, więc, no sami wiecie. W końcu zdjęli ją stamtąd, przeszła sobie koło barierek popodawała ręce, także dotknęłam jej ręki, zupełnie jak wcześniej Ani Wyszkoni. Tak, tak niesamowite xD. A i miała jeszcze takie fajne czarne rękawiczki do łokcia mniej więcej. Co chwilę machała do ludzi. Troszke trudno było jej się ruszać, bo miała taaakieee wyyysoookieee buty. Takie srebrne, przezroczyste prawie ;>. Usiłowała skakać, ale przez te buty za fajnie to nie wyglądało. Poza tym co chwilę była jakaś śmiechawa, bo koncert był jakoś kiepsko zorganizowany i Doda powiedziała "U mnie to zawsze takie zorganizowanie, ale to też ma swój urok" no i tu w sumie racja, heh. Albo powiedziała do jakiegoś chłopaczka "Tak, śmiej się z mojego śmiechu, śmiej się, jest mi bardzo przyjemnie w związku z tym. Hihih.". Bo ludzie ciągle naśladowali jej śmiech. Na "Nie zawiedź mnie" siedziała na krześle ;P. Dziwne było tylko to, że było jedynie dwóch gitarzystów i perkusista. Jakoś mało. W ogóle coś było z gitarami. Np. Tomek zszedł przez to ze sceny, ale DOda przywołała go hasłem "Tomuś? Tomuś, chodź tutaj, my zawsze się kłaniamy.". Przyszedł, ukłonili się i tym oto optymistycznym akcentem koncert zakończył się. Poszłyśmy do moich rodziców, a potem po autografy. Wołali Dodę. Przyszła, ale miała gotowe pocztówki z autografami, nie podpisywała ich na miejscu. Troszkę źle, ale no bajka. Ludzie wyrywali je sobie, rzucali się, LoL. Ja mam takie dwie, jedną zdobył mój tata i jest ona dla dziecka kogoś od niego z pracy, ehh, LoL. Zrobiłam jej zdjęcie jak dawała te pocztówki, ale niezbyt wyszło, a bateria padła :/. Na zrobienie fotki z Dodą szans nie było. Nikt nawet nie robił. No i kazali opuszczać halę ;/. Łzy nie wyszły ;>. Tylko od czasu do czasu ktoś przechodził, ale nie słyszeli jak Mila krzyczała, więc tak wyszło tym razem, że nie pogadałyśmy sobie, nie wzięłyśmy kolejnych autografów i nie zrobiłyśmy nowych fotek. No cóż, szkoda. Ale okazji będzie jeszcze mnóstwo . Kupiłam napój w sklepiku jeszcze w hali i zdarłyśmy sobie z Milą po plakacie, których i tak mam już multum. Wyruszyliśmy. Poprosiłam tatę, żebyśmy się zatrzymali i pobiegłyśmy z Milą na rondo, żeby zedrzeć dwa śliczne plakaty - Łzy razem z Virgin. Plakat w kolorze czerwono-czarno-szaro-białym. Śliiiczny ;P. A skoro nie mam zdjęcia z Dodą, oznacza to, że na pewno w przeciągu góra roku wybiorę się na jej kolejny koncert, bo ja tak mam zawsze, że jeśli raz coś nie wyplai na czyimś koncercie to szczęśliwie jest tak, że trafia mi się taki następny . Tak było już kilka razy i nie wątpię, że tym razem też tak będzie. Ogólnie dwa koncerty były świetne, ale lepiej zorganizowany był Łez. Na Virgin skakało mało osób, chociaż też się zdarzało. No było super i już .
Podziekowania for:
--> Łzy :*
--> Virgin
--> moi rodzice :*
--> Mila :*
--> reszta
P.S. Chciałam jeszcze wspomnieć, że byli tam najlepsi ochroniarze, którzy przynajmniej wypełniali swój obowiązek. brawa dla nich ;-D.
P.S.2. Trochę rzeczy zostało pominiętych, wiadomo jak to jest.
P.S.3. W poniedziałek powinnam być w 'Nowinach' ;D.
P.S.4. Specjalne pozdrowienia dla Kasienki ;-*. ]:-> Diablątko ;*.
Post został pochwalony 0 razy |
|